W tym wpisie nie będę narzucać Wam i przedstawiać jak powinien wyglądać spacer z psem. Co musicie robić, a czego nie, żeby spacer miał sens i zaspokajał wszystkie potrzeby Waszego pupila. Po dłuższym namyśle, współpracy z ludźmi, po wielu rozmowach i obserwacjach spacerowiczów postanowiłam napisać tekst, a właściwie opisać jak wyglądają nasze (moje i Tetki) rytuały spacerowe. Tak po prostu. Mam nadzieję, że zaczerpniecie inspirację z tego tekstu i w swoje nawyki spacerowe włączycie elementy z naszego spaceru.
Wyobraźmy sobie, że wspólnie wybieramy się na spacer w okolice lasu...
Co zabieram ze sobą? Smycz, zabawkę dla psa, czasem jakieś smaczki, dobry humor i uważność.
Parkuję samochód nieopodal miejsca, w którym chcę zacząć spacer, tak aby nie zastawiał przejazdu innym użytkownikom czy służbom. Może wydawać się dziwne, że o tym wspominam, ale niestety często ludzie mają w głębokim poważaniu bezpieczeństwo czy dbanie o dobro wspólne i przejezdność dróg.
Wypuszczam mojego psiaka z auta i przypinam na smycz. Pierwsze metry są dla mnie szczególnie ważne ze względu na rozgrzewkę, jest to dla nas najważniejszy element chroniący przed kontuzją. Na smyczy spacerujemy około 10 minut do porządnego rozgrzania stawów i mięśni. Jeśli Tetka za bardzo się ekscytuje, przechodzi ze strony na stronę, plącze się pod nogami przełączam ją w tryb pracy – komenda „noga”, „równaj” i nie ma zmiłuj, musi się uspokoić i zapanować nad swoimi emocjami jeśli chce biegać luzem.
Zazwyczaj wybieram miejsca bezludne, mam silną potrzebę relaksowania się i odpoczynku w samotności, w otoczeniu natury.
Kiedy Tetka jest grzeczna i uznaję, że jest już odpowiednio rozgrzana odpinam jej smycz, jednak wciąż trzymam ją na komendzie „równaj”, aby nie zakodować jej schematu – dźwięk odpinanego karabińczyka ze smyczy równa się wystrzał psa do przodu i hulaj dusza – oooooo nie :) musi sobie zapracować na bieganko. Po kilku metrach, kiedy uzanm to za stosowne pada komenda „okej, biegaj” i wtedy zaczyna się mój błogi relaks. Telefon zawsze mam przy sobie na wszelki wypadek, używam go tylko do sprawdzenia mapy, robienia zdjęć czy kręcenia filmików. Całą uwagę poświęcam Tetce i okolicznościach, które mnie w danym momencie otaczają. Zazwyczaj pozwalam mojemu psu samodzielnie podejmować decyzje, nie ingeruję jeśli wącha sobie siuśki, rośliny, pozwalam jej iść przede mną lub za mną, oddalać się na kila metrów. Ingeruję kiedy złapie jakiś trop, co w naszym przypadku oznacza żarcie we wszelakiej postaci... Znam Tetkę doskonale i wiem kiedy wyniucha coś „smacznego” wtedy przywołuję ją do siebie. Kiedy jeszcze odwołuję swojego psa i zapinam na smycz lub każę jej dreptać przy mojej lewej nodze? Kiedy zobaczę człowieka. Nie ważne czy idzie z psem, jedzie na rowerze, biega, spaceruje z kijami czy zbiera grzyby. Mój pies kocha ludzi i często ma potrzebę przywitania się z nimi. Ja na to nie pozwalam, mam też szacunek do innych ludzi i jestem świadoma tego, że ludzie mogą bać się psów, nie ważne czy to york, spaniel czy amstaff. Mimo iż Tetka nigdy nic nikomu nie zrobiła (mam na myśli użycie zębów) nie mam do niej stu procentowego zaufania, nie jestem w stanie przewidzieć jak zachowa się mijany nas człowiek i jak na tą reakcję zareaguje mój pies.
Ja szanuję innych więc wymagam od ludzi szacunku do mnie. Szczerze nienawidzę, kiedy podbiega do nas obcy pies bez jakiejkolwiek kontroli. Hasło „Fafik jest łagodny i chce się tylko bawić” doprowadza mnie do szewskiej pasji i podnosi poziom mojego ciśnienia z 60/110 na 180/200... Nie raz takie zachowanie innego psiarza zrujnowało moją pracę nad danym zachowaniem mojego psa. Po prostu sobie nie życzę, aby do mojego psa bez mojej zgody podbiegał obcy pies.
Podsumowując wybieram teren bezpieczny dla nas, jeśli istnieje możliwość spuszczam Tetkę ze smyczy, jeśli występuje jakiekolwiek zagrożenie zapinam ją na smycz. W zależności od tego ile mamy czasu spacerujemy 5 do 10km dziennie w ciągu tygodnia, w weekendy możemy pozwolić sobie na więcej.
Uważam, że świetnie wychowałam swojego psa, rozumiemy się i znamy się na wylot, co przenosi naszą komunikację na wysoki poziom i nasz spacer to czysta przyjemność. Zero szarpania, zero ciągnięcia na smyczy, zero frustracji, tylko cisza ja i Tetka. Uwielbiam i bardzo doceniam nasze samotne spacery, ze względu na ilość czasu spędzaną w terenie lub spotkania z przyjaciółmi psiarzami mamy niewiele czasu na spacery sam na sam.
W następnym wpisie przedstawię jak wygląda spacer z przyjacielem psiarzem i drugim psem moimi oczami.