W ostatnim czasie coraz częściej słyszymy o rozrzuconych zatrutych lub naszpikowanych igłami kiełbasach czy innych smaczkach, które psy podczas spacerów chętnie zjedzą. Niestety w niektórych przypadkach kończy się to tragicznie.
Z mojego punktu widzenia jako osoby, która wiele lat pracuje z psami to mamy „wojnę” pomiędzy psiarzami, świadomymi psiarzami, a ludźmi, którzy psów nie mają lub zwyczajnie się ich boją. Jedni szczują drugich, drudzy szczują pierwszych. To nigdy nie zadziała. Bądźmy dla siebie wyrozumiali, szanujmy się i spróbujmy zrozumieć się wzajemnie.
Bądźmy nowym pokoleniem świadomych psiarzy!
Poniżej odnoszę się do wydarzenia, które miało miejsce w okolicy mojego miejsca zamieszkania.
Zatrute mięso na Bażantowie!
Chciałabym się odnieść do tych wydarzeń.
Chciałabym, abyście przeczytali ten tekst i zastanowili się przez chwilę jak to u Was wygląda.
Celowe trucie, zabijanie, zastawianie pułapek na niczemu winne zwierzęta uważam za zwyrodnialstwo i osoba, która to zrobiła powinna zostać surowo ukarana.
Zaczęłam jednak zastanawiać się dlaczego ten ktoś tak postąpił? Wyraźnie zaznaczam, że nikogo nie bronię, szukam jedynie możliwych przyczyn takiego zachowania.
Na co dzień pracuję z psami, wiele sytuacji obserwuje i wielu sytuacji doświadczam.
Są ludzie którzy kochają psy, są tacy którzy psów po prostu nie lubią, albo się boją i mają jakieś traumy - wszystkie opcje są okej, wystarczy jedynie szanować się wzajemnie.
Oto moje przemyślenia:
Widzieliście jak wygląda krajobraz szczególnie kiedy śnieg stopnieje? Jak to słusznie mój klient nazwał - pojawia się pole minowe. Kupa na kupie obok kupy. Wiecie ile razy moja przyjaciółka mówiła mi, że wyszła z psami wzdłuż kamienicy i uważając jak jasna cholera wdepnęła w gówno nie wiedząc jakim cudem to się stało po czym jej buty lądują na kwarantannie lub w koszu… wiecie ile razy ja weszłam w gówno?! Sprzątajmy po naszych psach. Pozostawione w trawie czy na chodniku kupy to wylęgarnia chorób niebezpiecznych dla psów jak i dla ludzi.
Kolejna sprawa, tutaj nie chce absolutnie wrzucać wszystkich psiarzy do jednego wora, ale bardzo często zdarza się tak, że właściciele chcą wybiegać swojego psa kosztem innych psów. Myśl przewodnia: „przecież on chce się tylko przywitać, nic nie zrobi”, albo „przecież socjalizacja to najważniejszy element w życiu psa”. Ja socjalizuje swoje psy, ale według moich zasad, niektóre moje psy potrzebują przestrzeni, czasu, niektóre zmagają się z różnymi lękami, albo pracuje z nimi nad tym, żeby nie reagowały na inne psy, a spuszczanie na nas psa luzem rujnuje całą moją pracę włożoną w wypracowanie danego zachowania. Jest gro ludzi, którzy chętnie pozwalają na wspólne zabawy z obcymi psami i to jest okej, ale w pierwszej kolejności należy zapytać czy można. Nie raz niewinna zabawa obcych sobie psów przerodziła się w walkę i kończyła się szyciem bo nie umiemy czytać sygnałów kiedy zabawa ma się zakończyć, aby była bezpieczna.
Przez tak zwanego podbiegacza doznałam poważnego urazu na spacerze naderwany dźwigacz łopatki, przeszłam długie leczenie, a bark i szyja do dzisiaj dają o sobie znać. Podopiecznego trzymałam na smyczy, podbiegł do nas pies, trzymał dystans i nas oszczekiwał. Wówczas powinnam była puścić smycz, pozwolić podopiecznemu zareagować i wezwać policję.
Wybiegi dla psów pozwólcie, że pominę bo to co tam się czasem dzieje jest nie na moje nerwy, omijam szerokim łukiem. Chyba, że nikogo nie ma to czasem skorzystam jeśli są wyposażone w ciekawe elementy.
Następnie spacer w parku z psem puszczonym luzem - jeśli mamy przywołanie jest to absolutnie okej, jeśli nie, trzymajmy psy na smyczy lub linie treningowej. Wyobraźmy sobie, że z na przeciwka w naszym kierunku idzie człowiek, który w przeszłości został dotkliwie pogryziony przez psa, a nasz psiak biegnie frywolnie do tej osoby i zaczyna ją wąchać, wyczuwa lęk, być może skakać… jakbyśmy my się czuli w takiej sytuacji?
Skakanie na biegaczy, łapanie ich za łydki, pogoń - no ekstra zabawa… [czytaj sarkazm]
Najgorsze czego doświadczam to pojawiające się psy znikąd (uwierzcie mi, że mam oczy dookoła głowy i jestem na spacerach z Waszymi i moimi psami bardzo czujna), taki pies podbiega kiedy ja akurat rzucam piłkę podopiecznemu, wówczas dostaje zawału bo już widzę walkę o piłkę i szaleńczą pogoń. Często kończy się to tym, że pies podbiegacz zabiera nam zabawkę i ucieka, a właściciel nie potrafi złapać swojego psa…
Opiekunowie dzieci – błagam Was, nie pozwalajcie dzieciom podchodzić do obcych psów bez uprzedniego zapytania czy można. Zaskoczony psiak może różnie zareagować bez względu na to czy to labrador czy pitbull.
Spacer z psem to czas przeznaczony dla przewodnika i psa, nie na telefony i tym podobne wynalazki. Wiecie ile razy widziałam jak właściciel psa szedł prowadząc psa na smyczy jednocześnie rozmawiał przez telefon i oczekiwał od psa, że ten zachowa się idealnie. No właśnie, te oczekiwania kończyły się kopnięciem lub ostrą korektą psa, który się do nas wyrywał, oszczekiwał czy robił wiewióra.
Ja nie jestem idealna, zdarza mi się czasami jakaś wpadka, ale za każdym razem kiedy mam psa puszczonego luzem i widzę kogoś z naprzeciwka zapinam mojego psa na smycz.
Także jestem w stanie zrozumieć dlaczego takie wydarzenia jak na Bażantowie mają miejsce. Jeśli my – roszczeniowi i często samolubni psiarze nie zmienimy podejścia i nie zaczniemy wzajemnie siebie i innych szanować nic się nie zmieni. Zabijanie psów w niczym nie pomoże, będzie jedynie dzielić - EDUKACJA, wprowadzenie zmian zaczynając od siebie i swoich nawyków spacerowych może zdziałać cuda. I tego właśnie chcę – zmiany zaczynającej się od nas samych.
Jeśli kogoś uraziłam, przepraszam, ale musiałam to z siebie wyrzucić i pokazać moją perspektywę. Zawsze powtarzam, że psy to nie latające jednorożce z krainy tęczy, tylko istoty, do których trzeba mieć indywidualne podejście. Pies sam z siebie nie zachowa się perfekcyjnie, trzeba go wszystkiego nauczyć i pomagać mu w trudnych sytuacjach.
Szanujmy siebie nawzajem.
Świadomie spacerujmy.
Dbajcie o siebie i Wasze psy!